pokoju wyły Heksenszusy, tańcząc taniec wojenny nad<br>trupem nowej ofiary. O, biedny, biedny Apollodor.<br> - Panie Osiełek, może pan pozwoli amuretkę w cieście francuskim? -<br>rzekła wdowa, sycząc jedwabiem trumiennym.<br> - Pozwolę truciznę - odparł Osiełek głosem niskim i, błyskając rzędem<br>szklanych guzików jak czarną szpadą, wsypał wielką dozę sody<br>oczyszczonej do kieliszka Epifanii. - Giń, podła!<br> Ale błękitna Epifania spełniła puchar z takim zadowoleniem, jak gdyby<br>Osiełek utoczył do niego własnej krwi.<br> Przy deserze kapitan usnął, pani Tundal zasłaniała dłonią portret<br>Softa, Osiełek przemyśliwał nad sposobem otrucia swojej żony.<br> - Zupełnie jak surowa cielęcina - objaśniał tymczasem Wulkan, całując<br>szyję wdowy po wypychaczu ptaków.<br> - Zupełnie jak surowy