Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Pewnie komar... Och, jak piecze... Pośliń... Tu, na szyi...

Koniuszkiem języka polizałem ukąszone miejsce. Poczułem zapach włosów i rozgrzanego ciała. Nie mogąc zapanować nad sobą pocałowałem ją w kark. Kazia odwróciła głowę. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Niewiele myśląc objąłem ją i przycisnąłem usta do jej ust.

Roześmiała się.

- Głuptasie... To nie tak...

Zarzuciła mi ramiona na szyję, rozchyliła wargi i całowała mnie długo, jak gdyby chciała popisać się swoją dojrzałą umiejętnością.

Przepłynął przeze mnie gorący strumień. Uczucie nowe i nieznane zapierało dech. Przeżywałem rozkosze tego pierwszego pocałunku z mieszanym uczuciem radości i lęku. Chłonąłem go jak ktoś, kto nagle
Pewnie komar... Och, jak piecze... Pośliń... Tu, na szyi...<br><br>Koniuszkiem języka polizałem ukąszone miejsce. Poczułem zapach włosów i rozgrzanego ciała. Nie mogąc zapanować nad sobą pocałowałem ją w kark. Kazia odwróciła głowę. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Niewiele myśląc objąłem ją i przycisnąłem usta do jej ust.<br><br>Roześmiała się.<br><br>- Głuptasie... To nie tak...<br><br>Zarzuciła mi ramiona na szyję, rozchyliła wargi i całowała mnie długo, jak gdyby chciała popisać się swoją dojrzałą umiejętnością.<br><br>Przepłynął przeze mnie gorący strumień. Uczucie nowe i nieznane zapierało dech. Przeżywałem rozkosze tego pierwszego pocałunku z mieszanym uczuciem radości i lęku. Chłonąłem go jak ktoś, kto nagle
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego