Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 46
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
pani Helena, lekko udobruchana.
- Ale pogrzeb miał smutny - odezwała się żona pana Longina wycierając nos.
- Ty byś chciała, żeby pogrzeb to była rewia - burknął mąż i zabrał jej z pleców marynarkę.
Tęczę wolno zasłaniał dym.
- Tylko bez kłótni, bardzo was proszę, a to znowu rozpada się deszcz - pojednawczo powiedziała pani Helena, której dłoń ponownie pan Janek ucałował, ale tym razem odsunął trochę rękawiczkę - a nam należy się jeszcze kawałek pójść.
A on, biedny, samiuteńki tam pozostał - zaszlochała.
Żebraczka stała z boku i miętosiła w pokrzywionych palcach paciorki różańca.
- Ruszamy, rebiata, teges smeges - zawołał pan Janek, nie wypuszczając ręki pani Heleny.
- Nam
pani Helena, lekko udobruchana.<br>- Ale pogrzeb miał smutny - odezwała się żona pana Longina wycierając nos.<br>- Ty byś chciała, żeby pogrzeb to była rewia - burknął mąż i zabrał jej z pleców marynarkę.<br>Tęczę wolno zasłaniał dym.<br>- Tylko bez kłótni, bardzo was proszę, a to znowu rozpada się deszcz - pojednawczo powiedziała pani Helena, której dłoń ponownie pan Janek ucałował, ale tym razem odsunął trochę rękawiczkę - a nam należy się jeszcze kawałek pójść.<br>A on, biedny, samiuteńki tam pozostał - zaszlochała.<br>Żebraczka stała z boku i miętosiła w pokrzywionych palcach paciorki różańca.<br>- Ruszamy, &lt;orig&gt;rebiata&lt;/&gt;, &lt;orig&gt;teges smeges&lt;/&gt; - zawołał pan Janek, nie wypuszczając ręki pani Heleny.<br>- Nam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego