i pędzimy jak sto par fur beczek batalionów diabłów. Niech biją pioruny! Ahoj!<br>Po burzy lądujemy tajemną furtką w czarodziejskim warzywniku cioci Jadwini, gdzie marchew, zrabowana prosto z wilgotnej grządki, odświeża nasze okrętowe zapasy. Grządek pilnuje Lejbuś, ale nas nie widzi, bo wytrzeszcza oczy na psy ziewające za siatką boksu. Hodowla airedali to najnowsza pasja wuja Henryka, który przedtem dowartościowywał się konną jazdą: cwałowali z ciocią przez Gustowną aż nad Pilicę, a okoliczni żydzi stukali się w czoło, cmokając: "Uj, Landsberg! A myszuge! Polski hrabia!" Czy przeczuwali, że w zawierusze wojennej "polski hrabia" zgubi się w Rio de Janeiro, gdzie ledwo