gorąco, nie ustępująca ostrością osławionym czterem miłoszowskim esejom o zniewalaniu inteligenckich umysłów. Opowieść przejmująca, tragicznie prawdziwa, która w swej ponurej tonacji byłaby nieraz nie do zniesienia, gdyby w wielu miejscach ukazujących największą podłość, małość i moralne skorumpowanie nie potrafił jej autor zdobyć się na rozładowującą woltę humoru, na dowcip, kpinę. I dlatego <page nr=188> uśmiechamy się nie tylko wówczas, kiedy pokazuje nam na przykład Dymszę, Olszę, Górską, Zarubę i Dziewońskiego, jak męczą się w programie kabaretowym o bumelantach, jak przedrzeźniają Adenauera, londyńską emigrację i opowiadają o zrzucanej przez Amerykanów ziemniaczanej stonce, wybuchami nienawiści usiłując wywołać wybuch śmiechu, a ludzie wychodzą z teatru smutni i