gdy zaczęła wyliczać wedle litanii do wszystkich<br>świętych, ile to świętych jest, a każdy od czego innego.<br> - Mama! - przerwałem jej. - San!<br> Podniosła głowę, przejechała wzrokiem w lewo, w prawo wzdłuż tej<br>linii wału, jakby ogarniając cały świat tym wzrokiem, i powiedziała ze<br>zdziwieniem:<br> - Święci, święci, a tu San, no, popatrz. Idzie człowiek, idzie,<br>wydaje mu się, że tak będzie szedł i szedł, a tu San. No, popatrz. I<br>dawnośmy tędy szli? Dobrze, że choć zobaczyłeś. - I nagle jakby coś ją<br>szarpnęło: - Matko Święta, a my dotąd nie znaleźliśmy tego buta. I co<br>to będzie?<br> Zamilkła, głowa jej lekko obwisła, można by