Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
częściach miasta. Lecz kiedy cię, panie, rozpoznają...
- Wiem - mruknął Hunt, zirytowany łopatologicznymi wywodami menadżera.
Siedział na krawężniku przed lokalnym magazynem sieci Home Delivery, zawinięty ciasno w płaszcz.
Marina usiadła obok, wyciągnęła długie nogi obleczone w półprzejrzysty cień. Nicholas poczuł zapach jej perfum i przez chwilę podejrzewał nawet infekcję po myślni. Jak to się jednak potrafi człowiek zapomnieć w OVR...
- Wiesz - zaśmiał się ponuro, z miejsca się asekurując - ja naprawdę wierzyłem, że się nam uda...
- Panie - pochylił się nad nimi diabeł - nie ma powodu do rozpaczy. Bez trudu mogę się przebić.
Hunt uniósł wzrok.
- O czym ty mówisz, do cholery?
- Dysponujesz, panie, Armią
częściach miasta. Lecz kiedy cię, panie, rozpoznają... <br>- Wiem - mruknął Hunt, zirytowany łopatologicznymi wywodami menadżera. <br>Siedział na krawężniku przed lokalnym magazynem sieci Home Delivery, zawinięty ciasno w płaszcz. <br>Marina usiadła obok, wyciągnęła długie nogi obleczone w półprzejrzysty cień. Nicholas poczuł zapach jej perfum i przez chwilę podejrzewał nawet infekcję po &lt;orig&gt;myślni&lt;/&gt;. Jak to się jednak potrafi człowiek zapomnieć w OVR...<br>- Wiesz - zaśmiał się ponuro, z miejsca się asekurując - ja naprawdę wierzyłem, że się nam uda...<br>- Panie - pochylił się nad nimi diabeł - nie ma powodu do rozpaczy. Bez trudu mogę się przebić. <br>Hunt uniósł wzrok. <br>- O czym ty mówisz, do cholery? <br>- Dysponujesz, panie, Armią
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego