Typ tekstu: Książka
Autor: Myśliwski Wiesław
Tytuł: Widnokrąg
Rok: 1996
schodach, na jej twarz
znieruchomiałą w słońcu, a gdy wzrok mi się obsuwał między jej
rozsunięte nogi, natychmiast zrywałem go jakby sparzony tym cieniem w
głębi. Wtem nie otwierając oczu, wciąż jak gdyby schowana pod słońcem,
powiedziała:
- Jedni uciekają stąd, drudzy uciekają tu. Mój głupi ojciec też chce,
żebyśmy uciekli. Jakiż on jest głupi. Wszyscy są głupi. - I zaśmiała
się tym słońcem jaskrawo, świetliście. - Patrzysz się na mnie? -
nieoczekiwanie spytała, wciąż nie otwierając oczu. - Patrz sobie. Mnie
tam wszystko jedno. I tak ci z tego nic nie przyjdzie. - Znów przywarła
głową do kolan, przerzucając jednym ruchem tę gęstwę włosów na przód
schodach, na jej twarz<br>znieruchomiałą w słońcu, a gdy wzrok mi się obsuwał między jej<br>rozsunięte nogi, natychmiast zrywałem go jakby sparzony tym cieniem w<br>głębi. Wtem nie otwierając oczu, wciąż jak gdyby schowana pod słońcem,<br>powiedziała:<br> - Jedni uciekają stąd, drudzy uciekają tu. Mój głupi ojciec też chce,<br>żebyśmy uciekli. Jakiż on jest głupi. Wszyscy są głupi. - I zaśmiała<br>się tym słońcem jaskrawo, świetliście. - Patrzysz się na mnie? -<br>nieoczekiwanie spytała, wciąż nie otwierając oczu. - Patrz sobie. Mnie<br>tam wszystko jedno. I tak ci z tego nic nie przyjdzie. - Znów przywarła<br>głową do kolan, przerzucając jednym ruchem tę gęstwę włosów na przód
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego