Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
tam potrzebne.
- Wyjeżdżacie?! - zawołała Ziuta chwytając go za ręce. - Panie poruczniku, niech pan nas stąd zabierze! Sam Bóg nam pana zsyła!
Porucznik stropił się, rozłożył ręce.
- Bieda. Mam przepustkę tylko na jedną osobę. Zaopatrzyłem się w nią z myślą o matce. A was jest, jeśli się nie mylę, cała piątka. Jakże tu więc...
- A nie dałoby się przepustki podretuszować?
- To kryminał. Nie wolno mi narażać munduru. Zresztą powiem wam szczerze... Kto tylko ręką i nogą rusza, zmyka do wojska. Myśmy już obrośli w kobiety, dzieci, starców i staruszki... Z najwyższym trudem wyprosiłem tę przepustkę. Czym to wykarmić?
- Nas byle czym. Możemy
tam potrzebne.<br>- Wyjeżdżacie?! - zawołała Ziuta chwytając go za ręce. - Panie poruczniku, niech pan nas stąd zabierze! Sam Bóg nam pana zsyła!<br>Porucznik stropił się, rozłożył ręce.<br>- Bieda. Mam przepustkę tylko na jedną osobę. Zaopatrzyłem się w nią z myślą o matce. A was jest, jeśli się nie mylę, cała piątka. Jakże tu więc...<br>- A nie dałoby się przepustki podretuszować?<br>- To kryminał. Nie wolno mi narażać munduru. Zresztą powiem wam szczerze... Kto tylko ręką i nogą rusza, zmyka do wojska. Myśmy już obrośli w kobiety, dzieci, starców i staruszki... Z najwyższym trudem wyprosiłem tę przepustkę. Czym to wykarmić?<br>- Nas byle czym. Możemy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego