Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 47
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
Godziny mijają, próbujemy drzemać, w czym najbardziej przeszkadza ciężka i niezgrabna kamizelka kuloodporna. W innych samochodach nie jest tak spokojnie: w pewnym momencie, kiedy Grześ wychodzi po wiadomości do samochodu Janki, odwiedza mnie jeden z uczestników konwoju. Mówi szybko, nie przebierając w słowach (to właściwie żaden wyróżnik może z wyjątkiem Janki, wszyscy tu "rzucają mięsem"). W Warszawie wszystko miało być inaczej, co to znaczy "bez świateł", czy to jest konwój czy prywatna wycieczka pani Ochojskiej, czy Bośniacy są moimi braćmi, żebym miał się dać dla nich zabić? Nie jadę i zabieram samochód, jest jeszcze jeden, który się wycofał, a kolejny się
Godziny mijają, próbujemy drzemać, w czym najbardziej przeszkadza ciężka i niezgrabna kamizelka kuloodporna. W innych samochodach nie jest tak spokojnie: w pewnym momencie, kiedy Grześ wychodzi po wiadomości do samochodu Janki, odwiedza mnie jeden z uczestników konwoju. Mówi szybko, nie przebierając w słowach (to właściwie żaden wyróżnik może z wyjątkiem Janki, wszyscy tu "rzucają mięsem"). W Warszawie wszystko miało być inaczej, co to znaczy "bez świateł", czy to jest konwój czy prywatna wycieczka pani Ochojskiej, czy Bośniacy są moimi braćmi, żebym miał się dać dla nich zabić? Nie jadę i zabieram samochód, jest jeszcze jeden, który się wycofał, a kolejny się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego