nadto śmiała, ponieważ czas kardynała to rzecz tak cenna. Ksiądz wysłuchał mego wyjaśnienia, podobnie jak <page nr=159> wszystkich moich odpowiedzi, pełen spokoju. Przez cały czas rozmowy nie powiedział nic ponad to, co było konieczne. I nic, ani jednego słówka od siebie. Aż dopiero w tym miejscu naszego suchego dialogu wtrącił taki komentarz:<br> - Jego eminencja ma czas na wszystko, co uzna za właściwe. Tu nie o czas chodzi.<br>W oczach księdza nie było nic żywego, nic czujnego. Spoglądały na mnie w sposób szklany, martwy. Nie mogłem mieć żadnych wątpliwości, że młody ksiądz nie przemówi za mną. Czułem, że mi odmówią. Nie wiem sam już, czy