mnie tedy, jejmość dobrodziejko, kiedy pan marszałek <br>koronny będzie blisko...<br>Zamknął oczy w nadziei, że żona odejdzie, nie zmuszając go do dalszej rozmowy, <br>lecz ona, przeciwnie, zdecydowanym ruchem poprawiła fałdy szaty, zasiadając <br>się głębiej.<br>- Jak się wam widzi, jegomość - zaczęła - po co marszałek Drohojowski zjeżdża?<br>- Znudziło mu się pewnie doma...<br>- Jegomość, on przyjeżdża z synem, tym starszym, co go wołają Stanisław...<br>- Aha, widziałem kiedyś tego młodziaka... Niczego sobie...<br>- Niczego, powiadacie, oj, to dobrze! A po co go ojciec przywozi?<br>- Nie wiem.<br>- Nie sądzicie, jegomość, że o Anuśkę chodzi?<br>- Może...<br>- Toć trzeba tę sprawę zawczasu rozważyć... postanowić... Na wypadek deklaracji <br>wiedzieć, co