Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
m iłym rodzinnym kręgu gości pana Wicusia - wśród ludzi szanujących wiek i autorytety - nagle wpadam w gniew.
- Dokąd leziesz?! - krzyczę. I niemal nieświadomie, niemal wbrew woli raz po razie trzy policzki: z lewej, z prawej, z lewej. Jak Ela pacjentowi Twardowskiemu.
- Nigdzie nie pójdziesz. Przechowam cię przez kilka dni. - Tak, Jeremi. Dziękuję.
I jak być powinno, całuje rękę, która biła.
Potem usilnie i gorąco stara się mnie przeprosić. Usypia wreszcie.
Ja daremnie czekam na sen.
Drażni mnie zapach cygar, który pozostał po zalotnikach.
Otwieram okna na rozcież.
Wiatr płynie już w równym rytmie, rynny śpiewają coraz głośniej, zaczyna się czas przedświtu
m iłym rodzinnym kręgu gości pana Wicusia - wśród ludzi szanujących wiek i autorytety - nagle wpadam w gniew.<br>- Dokąd leziesz?! - krzyczę. I niemal nieświadomie, niemal wbrew woli raz po razie trzy policzki: z lewej, z prawej, z lewej. Jak Ela pacjentowi Twardowskiemu.<br>- Nigdzie nie pójdziesz. Przechowam cię przez kilka dni. - Tak, Jeremi. Dziękuję.<br>I jak być powinno, całuje rękę, która biła.<br>Potem usilnie i gorąco stara się mnie przeprosić. Usypia wreszcie.<br>Ja daremnie czekam na sen.<br>Drażni mnie zapach cygar, który pozostał po zalotnikach.<br>Otwieram okna na rozcież.<br>Wiatr płynie już w równym rytmie, rynny śpiewają coraz głośniej, zaczyna się czas przedświtu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego