nim też "sen skazanej na bezczynność nahajki", jak rzekł Karol Irzykowski. A wtedy właśnie, czytając Czarodziejską górę Tomasza Manna, opowiadałem się po stronie fanatycznego totalisty Naphty, i zaciekły Brzozowski był jak znalazł. <br><br><tit>Buddyzm.</> Pewnie podtrzymywałbym dzisiaj opinię Oskara Miłosza, który doradzał zajmować się zgłębianiem własnej śródziemnomorskiej tradycji, i przestrogę Carla Junga, który zachowywał sceptycyzm co do rozumienia religii Wschodu przez umysł zachodni. Jednakże obecność buddyzmu teraz, w porównaniu z początkiem stulecia, jest znacznie w krajach Zachodu poważniejsza, skoro jest to już wyznanie współistniejące z chrześcijaństwem, judaizmem i islamem. Moja sympatia do nauk Buddy jest oczywista, skoro to właśnie, co mnie nęka