chleb i karmi gołębie. Płoszy się, gdy zbyt długo mu się przyglądam (chyba za mało sczezłem?). Ciekawa grupka na głównej alejce, można powiedzieć: siedmiu wspaniałych. Mają siwe włosy i ogorzałe twarze emerytów spacerowiczów. Stoją, tworząc nieforemny krąg. Rozmawiają. Mam ochotę przyjrzeć im się z bliska. Podchodzę i pytam o wystawę Kantora. Wiedzą, kojarzą, wyjaśniają mi niczym zagubionemu turyście, jak wygląda Zachęta, jak ją rozpoznać wśród innych budynków. Mówią jeden przez drugiego. Z życzliwością dzielą się swoją wiedzą o stolicy. Naprawdę wspaniali. Pojawia się "puszkarka", lat około 60, stara jesionka, nieufny, rozbiegany wzrok. Ciągnie wózek od śmietnika do śmietnika. Naraz zatrzymuje się