przegnać. Wymachiwał kijem, wpatrzony w nas. To był ułamek sekundy. Podcięliśmy zadnie nogi krowy, sypnęło się szkło, chłopaka nawet nie poczułem, stuknął miękko głową i odrzuciło go do rowu jak kota. Jechaliśmy jeszcze ze sto metrów, może więcej, nim zahamował. Wyskoczyliśmy. Krowa dźwignęła się na przednie nogi, wlokła przetrącony grzbiet. Kapało z niej rzadkie łajno. Otwierała pysk, ale nie wydawała żadnego głosu.<br>- A chłopak? - spytał bez tchu.<br>- Biegłem do niego, ale od razu wiedziałem, że gotów. Leżał skręcony, głową w dół, w rowie. Stary też to zrozumiał, bo zatrzymał się z daleka i wyciągnął ręce przed siebie, jakby to, co się