znajomych i krewnych, <br>które z powodu swej rzadkości były trochę ceremonialne, <br>i poza uroczystościami rodzinnymi (z czekoladą, ciastkami <br>z kremem, czapkami z kolorowej bibułki i latarnią magiczną) <br>nie obcowałam prawie z dziećmi. Toteż życie <br>dzieci z podwórza pochłaniało mnie całkowicie. <br><br><br>Zapewne, nie wszystko na podwórzu mi się podobało. <br><br>Dzieci z Karmelickiej nie były wcale "miłe". <br>Biły się ciągle między sobą, skarżyły <br>na siebie, oszukiwały się w grach (mogłam to stanowczo <br>stwierdzić z mego obserwacyjnego punktu na górze), dokuczały <br>słabszym, a bały się silniejszych, przedrzeźniały <br>jednego z chłopców, który był kulawy, prześladowały <br>Sabinkę i Izia tylko dlatego, że byli Żydami, mówiły <br>"brzydkie