Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dziennik Polski
Nr: 8/7
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1998
Agnę i wyjechali, zapowiadając, że zawitają na święta. Rycho obiecywał teściowej i szwagrom, że będzie do nich wpadał podczas służbowych przejazdów, co przyjęli bez entuzjazmu.
- Z miesiąc po weselu, wieczorem, przychodzi sąsiad i mówi, że był w miasteczku i widział przez szybę restauracji tego s..., który siedział z jakąś blondyną. Kazałam Krzyśkowi wziąć auto i jedziemy - relacjonuje Marczakowa. - Wchodzimy na dancing, patrzę - ten ciućwok tuli na parkiecie jakieś blond czupiradło. Ty świnio, mówię, zamiast odwiedzić rodzinę, opowiedzieć mi o córce, na lewiznę chodzisz? Marsz mi do domu zaraz! A on do tej dziwy gada, że to pomyłka, że mnie nie zna
Agnę i wyjechali, zapowiadając, że zawitają na święta. Rycho obiecywał teściowej i szwagrom, że będzie do nich wpadał podczas służbowych przejazdów, co przyjęli bez entuzjazmu.<br>&lt;q&gt;- Z miesiąc po weselu, wieczorem, przychodzi sąsiad i mówi, że był w miasteczku i widział przez szybę restauracji tego s..., który siedział z jakąś blondyną. Kazałam Krzyśkowi wziąć auto i jedziemy&lt;/&gt; - relacjonuje Marczakowa. &lt;q&gt;- Wchodzimy na dancing, patrzę - ten ciućwok tuli na parkiecie jakieś blond czupiradło. Ty świnio, mówię, zamiast odwiedzić rodzinę, opowiedzieć mi o córce, na lewiznę chodzisz? Marsz mi do domu zaraz! A on do tej dziwy gada, że to pomyłka, że mnie nie zna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego