Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Powódź
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1975
pod warzywa szykowało, żeby o czerep zahaczyć albo o hełm.
Zimą po nocach, kiedy gwizdał sztorm i huczał w tych pustych lufach armat jak na organach - straszno było.
Niejedno można było usłyszeć i zobaczyć, kiedy się samemu leżało po nocy w chałupie.
Zygmunt po swoim starym odziedziczył ten diabelski spór.
Kiedyś wychodzimy z ujścia w morze.
Ciasno było wtedy, bo jeszcze nie bagrowali i w tym kotłowisku prądów usypało całe góry piachu.
Siedzimy, nic nie mówimy.
Wczoraj dawało przejść, ale kto wie, co się z tym dnem od wczoraj porobiło.
Zygmunt steruje, stoi za kółkiem, pogwizduje sobie, dzień słoneczny.
I naraz
pod warzywa szykowało, żeby o czerep zahaczyć albo o hełm.<br>Zimą po nocach, kiedy gwizdał sztorm i huczał w tych pustych lufach armat jak na organach - straszno było.<br>Niejedno można było usłyszeć i zobaczyć, kiedy się samemu leżało po nocy w chałupie.<br>Zygmunt po swoim starym odziedziczył ten diabelski spór.<br>Kiedyś wychodzimy z ujścia w morze.<br>Ciasno było wtedy, bo jeszcze nie bagrowali i w tym kotłowisku prądów usypało całe góry piachu.<br>Siedzimy, nic nie mówimy.<br>Wczoraj dawało przejść, ale kto wie, co się z tym dnem od wczoraj porobiło.<br>Zygmunt steruje, stoi za kółkiem, pogwizduje sobie, dzień słoneczny.<br>I naraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego