z daleka nadjeżdżający samochód. Machnęłam ręką.<br>Piękne, czarne BMW 2000, jadące do Warszawy, wyhamowało tuż za mną. Siedzący przy kierownicy facet wyglądał sympatycznie, chociaż wydawał się odrobinę zniecierpliwiony.<br>- Słucham panią? - powiedział, otwierając drzwi.<br>- Bardzo pana przepraszam za kłopot - powiedziałam z westchnieniem. - A czy może mi pan pomóc podnieść tę kobyłę?<br>- Kobyłę? - spytał, marszcząc brwi, jakby szukał tego słowa w pamięci. Spojrzałam na znaki rejestracyjne. Francuskie. Może to cudzoziemiec?<br>- Kanister - wyjaśniłam. - Dwadzieścia litrów. Nie mam do tego siły, a muszę wlać benzynę.<br>- A, proszę uprzejmie. Gdzie pani go ma?<br>Wysiadł i spojrzałam na niego z powątpiewaniem, bo był wysoki i szczupły, i