się spojrzeć na niego. Zimny dreszcz przelatywał mi po plecach. A równocześnie uświadomiłam sobie z przeraźliwą, brutalną jasnością, że jeszcze przed trzema laty wykrzyczałabym swoje podejrzenia, kazałabym mu natychmiast je rozproszyć, wyjaśnić, zrobiłabym awanturę, rozpłakałabym się w jego objęciach... A teraz nie. Teraz już nie... Teraz jest coś okropnie niedobrze...<br>- Kogo zawiadomiłeś o moim przyjeździe? - spytałam w napięciu, z jakąś rozpaczliwą nadzieją, że może jednak...<br>- Nikogo - mruknął. - Kazałaś mi nikomu nie mówić.<br>- Jak to? Mojej matki też nie? Jerzego, Janki, kogoś u siebie w pracy? Nikogo?!<br>- Czy ty sobie wyobrażasz, że miałem czas? Byłem pewien, że każą płacić cło na granicy