ją wszyscy. I rzeczywiście: po runięciu muru dominującą formą literacką stają się liryczne wyliczanki - nazw ulic, cen biletów i tras autobusowych, tanich win, śmiesznych lokali. Potoki zaklęć, cytaty z bzdurnych piosenek, etykiety od dżemu, radość, że tyle się zapamiętało, że tyle śmiecia nosi się w sobie.<br>Siedzę ze Sławkiem w "Konsulu", oczywiście w ogródku, bo wnętrza wszystkich warszawskich knajp śmierdzą niemożliwie odświeżaczami do kibla. Kelnerka przynosi nam bułgarskie brandy, colę, palimy marlboro. Tak! Wszyscy jeszcze palimy!<br>Oczywiście, że nie tak sobie wyobrażałem tego szermierza prawdy, rycerza niezłomności, nowojorczyka. Jest mały i drobny, ubrany w granatowy, dopasowany garnitur z przykrótkimi na amerykańską