męża, słynnego plakacisty Henryka Tomaszewskiego, zawładnęła w znacznie mniej piękną porę roku. Było to już 37 lat temu, jednak po dziś dzień Teresa, pieszczotliwie zwana Tesulką, znajduje pod drzwiami swej pracowni karteczki z miłosnymi wyznaniami. Tomaszewski uprawia ten rodzaj komunikowania się z żoną z zupełnie innych przyczyn niż bohaterowie filmu "Kot" (cztery miesiące temu przypomniała go TVP we wtorkowym cyklu arcydzieł): pan Henryk robi to z czułości i delikatności, żeby nie przeszkadzać Tesulkowi w malowaniu. Być może do dotąd niewyczerpanego uczucia tych dwojga przyczynił się pierścionek z wielką, szarą perłą - prezent od Henryka, przypieczętowujący ich decyzję wspólnego życia. Jak widać wbrew