Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
weszli w podwórze i zamknęli bramę.

Przypomniała mi się całkiem podobna scena, gdy Jewdokia w ten sam sposób obroniła mnie przed Zarieczychą. Ta nieśmiała i wątła kobiecina wyglądała teraz jak Erynia. Nie było w Wielkich Łukach nikogo, kto by nie znał "wdowy-dorożkarki". Z niepokojem wyglądaliśmy ze strychu na ulicę. Kotłowało się tam jak w zburzonym mrowisku. Dobiegały wymysły i przekleństwa, ktoś zdzielił kijem Jewdokię, inny stanął w jej obronie. Wywiązała się bójka. Stiopka ściągnięty z parkanu przez kobietę w chustce wyrwał się, ale po chwili posłusznie poszedł za nią i wkrótce zniknął w bocznym zaułku. Łeb konia wparł się w bramę
weszli w podwórze i zamknęli bramę.<br><br>Przypomniała mi się całkiem podobna scena, gdy Jewdokia w ten sam sposób obroniła mnie przed Zarieczychą. Ta nieśmiała i wątła kobiecina wyglądała teraz jak Erynia. Nie było w Wielkich Łukach nikogo, kto by nie znał "wdowy-dorożkarki". Z niepokojem wyglądaliśmy ze strychu na ulicę. Kotłowało się tam jak w zburzonym mrowisku. Dobiegały wymysły i przekleństwa, ktoś zdzielił kijem Jewdokię, inny stanął w jej obronie. Wywiązała się bójka. Stiopka ściągnięty z parkanu przez kobietę w chustce wyrwał się, ale po chwili posłusznie poszedł za nią i wkrótce zniknął w bocznym zaułku. Łeb konia wparł się w bramę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego