to ciecz, o ostrym zapachu octu, do którego dla zmyłki dodano fragmenty rozdrobnionej ryby. Aby jeszcze zagmatwać prostotę i wykwintność smaku, wsypano do garnka cały chyba zapas liści laurowych jaki był pod ręką, a na koniec potraktowano tę mieszaninę mąką, w ilości odwrotnie proporcjonalnej do ilorazu inteligencji autora niniejszego przepisu. Kucharzowi nie chciało się nawet rozetrzeć licznych w zupie mącznych krup, które bezwstydnie pływały po powierzchni tej zawiesiny, zwanej hucznie zupą rybną.<br>Jeśli już na wstępie jest tak źle, co będzie później, pomyślałem i pomału zacząłem wpadać w panikę. Może wziąć filet z mintaja za 11 zł, dorsza 12,5, flądry