powściągliwie, zużywając proszku kilkakrotnie mniej niż Europejczyk zachodni. Szczyt zapotrzebowania okazał się wyjątkowo niski - w 1998 r. przekroczył ledwo o 50 proc. ilości zużywane w okresie stanu wojennego, gdy mydło było na kartki, a proszek nie do kupienia. W roku ubiegłym, ku rozpaczy producentów, popyt na środki piorące obniżył się.<br><br>Kurczeniu się rynku towarzyszy coraz bardziej agresywna kampania reklamowa i obniżki cen. Można odnieść wrażenie, że ostra konkurencja, w której o nasze względy, a raczej pieniądze, bije się aż pięć międzynarodowych koncernów, służy nam niesłychanie. Chemicy mają jednak co do tego poważne wątpliwości. Sami producenci oficjalnie gotowi są bronić tezy, że wyższa