tym samym czasie dziewięcioosobowa grupa na czele z Kubą Redlińskim idzie żółtym szlakiem. Około 11.00 w radiotelefonie rozlega się długo wyczekiwane hasło - znalazła się pierwsza dziewczyna. - Schodziliśmy tyralierą po około 150-200 metrów - mówi Kuba Redliński. - Po wejściu w las, tuż poniżej górnej granicy, wysunięty najbardziej z prawej Rysiek Kurowski zawołał, że natrafił na dziewczynę. To była Ola, bardzo wycieńczona, przemarznięta, zrozpaczona. Od razu było widać, że ma poważne odmrożenia. Powiedziała, że poniżej jest dużo słabsza Ania. Około kilometra dalej stała pusta, zamknięta na kłódkę niewielka budka, rodzaj domku myśliwskiego. Jedyne pomieszczenie, do którego można było wejść, to "wychodek". Tam