kota, który uradowany przywarł do mnie, ogrzewając w pierwszą grudniową noc japońskiej zimy.<br> Umawiając się z rodakami zupełnie zapomniałem, że obiecałem oddać się bez reszty w ręce redakcji "Ocean Life", zamierzającej przygotować artykuł o moim rejsie, obficie ilustrowany. Pierwsze więc, co zrobiłem rano, to zatelefonowałem do redaktorów i skorygowałem terminy. Kwękali nieco, lecz później poszło wszystko gładko. Zaczęliśmy rozmowy o dziesiątej na burcie "Nord", do dwunastej uporaliśmy się z fotografiami. Wtedy właśnie zjawili się moi nowi przyjaciele, obładowani darami, wśród których przybrany wędzonymi kiełbasami i innymi delicjami widniał obiekt moich wielomiesięcznych westchnień - prawdziwy czarny polski chleb.<br> Z konieczności odżywiając się najróżniejszego