dwóch. W ogóle ta cała jego statystyka sromotnie zawiodła. Żyliśmy głównie z drobnych sklepikarzy, którzy odwoływali się od domiarów i rozkładali kwity, z czym miałem mnóstwo kłopotu. Wysłuchiwałem ich żałosnych historii o głodowych dochodach, chorych matkach i teściowych, braciach-inwalidach i licznych nieszczęściach, które spadały na nich z zadziwiającym okrucieństwem. Łgali z dużą wprawą i tak mi sugestywnie ukazali dno ludzkiego losu, że wkrótce sam zacząłem podsuwać innym, mniej wprawnym, cały wachlarz najgorszych plag. Płacili mi za to więcej, ale wobec nich nie miałem żadnych skrupułów, bo większość dochodów ukrywali przed urzędem skarbowym. Co prawda sami to robiliśmy, nie wpisując wszystkich