Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
fale, lekko tylko spienione, biegnę w przeszłość, i wyobrażam sobie, i widzę przed sobą zaśnieżone leśne pustkowia wokół Panina, ślady sań wdzierających się w stężałą od mrozu biel, rżenie koni, tej komandirowskiej dwojki, biegnącej żwawo w puchową głąb dalekiego duktu, a więc nie trzeba nimi powozić, a na baranich skórach Ludka i ja, i ta zima naszego oczarowania i zachwytu, i nie wiemy jeszcze, że nie minie kilka miesięcy, a powiemy sobie:
- Proszczaj, miłaja, wsiego tiebie samogo łuczszego...
- Proszczaj, miłyj, dobrogo tiebie puti!...
i te pożegnania, te rozstania napastują mnie bezlitośnie: najpierw z Sarą i babusią, i Adelcią we Lwowie, potem
fale, lekko tylko spienione, biegnę w przeszłość, i wyobrażam sobie, i widzę przed sobą zaśnieżone leśne pustkowia wokół Panina, ślady sań wdzierających się w stężałą od mrozu biel, rżenie koni, tej komandirowskiej dwojki, biegnącej żwawo w puchową głąb dalekiego duktu, a więc nie trzeba nimi powozić, a na baranich skórach Ludka i ja, i ta zima naszego oczarowania i zachwytu, i nie wiemy jeszcze, że nie minie kilka miesięcy, a powiemy sobie:<br>- Proszczaj, miłaja, wsiego tiebie samogo łuczszego...<br>- Proszczaj, miłyj, dobrogo tiebie puti!...<br>i te pożegnania, te rozstania napastują mnie bezlitośnie: najpierw z Sarą i babusią, i Adelcią we Lwowie, potem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego