nie byle jaką karierę. Kiedy przed kilkunastu laty zamieściłem w "Wiadomościach" krótkie o nim wspomnienie, zanim się mógł spodziewać, że z biegiem czasu potoczy się prawdziwa lawina przyczynków, artykułów, ba, książek, częściowo lub w całości poświęconych pokojowi, wynajętemu pewnego majowego popołudnia 1934 roku przez trzech młodych literatów. Byli to Bronisław Ludwik Michalski, Stanisław Piętak i Józef Łobodowski. Wkrótce dołączył Henryk Domiński. Z tej czwórki tylko ja jeden pozostałem przy życiu.<br>Prawda, zjawił się również Wacław Mrozowski, ale tego nie biorę pod uwagę, gdyż nigdy nie był pełnoprawnym lokatorem, "waletował" jedynie przez jakiś czas. Najważniejsze, że nie brano go na serio, tolerowano