Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
Ja nie brałem.
- A kto, może Duch Święty, nie przymierzając?
- Co to ja chciałem powiedzieć? - wtrącił się posterunkowy.
- Przyznaj się lepiej od razu, bo będą nieprzyjemności, że tak powiem. Widzieli ciebie na rowerze.
- Zostawiłem koło przejazdu.
- Bez dozoru, że tak powiem, zostawiłeś?
- No, zostawiłem. Oni widzieli. Nastała przykra cisza. Pan Maciejko chrząknął kilkakrotnie, poskrzypiał zeschłymi cholewami.
- Pan Kękuś - człowiek państwowy. Państwo to rzecz wiadoma. Będą nieprzyjemności, na posterunku jest doniesienie.
- Pan Maciejko, niech pan ratuje. On głupi taki, zupełnie durny i ojca nie ma, i matki tak jakby nie miał.
- Co to ja chciałem powiedzieć? Jak jest doniesienie, to i będzie
Ja nie brałem.<br>- A kto, może Duch Święty, nie przymierzając?<br>- Co to ja chciałem powiedzieć? - wtrącił się posterunkowy. <br>- Przyznaj się lepiej od razu, bo będą nieprzyjemności, że tak powiem. Widzieli ciebie na rowerze.<br>- Zostawiłem koło przejazdu.<br>- Bez dozoru, że tak powiem, zostawiłeś?<br>- No, zostawiłem. Oni widzieli. Nastała przykra cisza. Pan Maciejko chrząknął kilkakrotnie, poskrzypiał zeschłymi cholewami.<br>- Pan Kękuś - człowiek państwowy. Państwo to rzecz wiadoma. Będą nieprzyjemności, na posterunku jest doniesienie.<br>- Pan Maciejko, niech pan ratuje. On głupi taki, zupełnie durny i ojca nie ma, i matki tak jakby nie miał.<br>- Co to ja chciałem powiedzieć? Jak jest doniesienie, to i będzie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego