serca i nogi stają się odrętwiałymi kłodami. W zakurzonym płaszczu podróżnym, powoli i ciężko, w jednej ręce przytrzymując laskę, wysiadł z jeepa Szczuka. Prowadzący wóz młody, wysoki mężczyzna w skórzanej kurtce i długich butach stał już na trotuarze. Dwaj milicjanci, chłopcy po lat dwadzieścia, siedzieli z pepeszami w tyle samochodu.<br>Maciek poczuł nagle, że Krystyna ciągnie go za rękaw. - Co się tak zagapiłeś?<br>Obrócił się powolnym i ociężałym, zupełnie nie swoim ruchem. Teraz dopiero spostrzegła, że jest straszliwie blady.<br>- Maciek! - przestraszyła się.<br>Usiłował się uśmiechnąć, lecz tylko grymas wykrzywił mu wargi. Jak przez cienką ścianę słyszał niski, stłumiony głos Szczuki i