Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
ręką.

- Może to byli Marsjanie, może Wenusjanie, a może w ogóle
nikogo nie było! - powiedział zmęczonym głosem. - Jedno
jest pewne: lepiej o tym wszystkim nikomu nie mówmy, bo nas wsadzą
do "czubków".

- Sądzisz? - zamyślił się Bob.

A kiedy chciał po raz drugi wypowiedzieć przypuszczenie, że to chyba
jednak "musieli być Marsjanie", i spojrzał na Jeana - nie
powiedział ani słowa.

Bo Jean już spał.

Prefekt zaś, który po dziesięciu minutach wrócił z lekarzem, zastał
już obu śpiących w fotelach.

Lekarz położył palec na ustach.

- Niech śpią - szepnął. - Po zbudzeniu się prawdopodobnie
wrócą do równowagi i przestaną bredzić.

Pokiwali więc obaj głowami i
ręką.<br><br>- Może to byli Marsjanie, może Wenusjanie, a może w ogóle <br>nikogo nie było! - powiedział zmęczonym głosem. - Jedno <br>jest pewne: lepiej o tym wszystkim nikomu nie mówmy, bo nas wsadzą <br>do "czubków".<br><br>- Sądzisz? - zamyślił się Bob.<br><br>A kiedy chciał po raz drugi wypowiedzieć przypuszczenie, że to chyba <br>jednak "musieli być Marsjanie", i spojrzał na Jeana - nie <br>powiedział ani słowa.<br><br>Bo Jean już spał.<br><br>Prefekt zaś, który po dziesięciu minutach wrócił z lekarzem, zastał <br>już obu śpiących w fotelach.<br><br>Lekarz położył palec na ustach.<br><br>- Niech śpią - szepnął. - Po zbudzeniu się prawdopodobnie <br>wrócą do równowagi i przestaną bredzić.<br><br>Pokiwali więc obaj głowami i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego