Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
regularnie, zawsze tak samo serdecznie. Miała już dwoje dzieci, o Gawrile nie wyrażała się inaczej, jak "mój najmilejszy Gawriłuszka". Chyba ona jedna spośród wszystkich kobiet, które obracały się w orbicie naszego życia, była prawdziwie szczęśliwa.

Ojciec skarżył się na wszelkiego rodzaju dolegliwości, które przypisywał sklerozie, i stale zażywał zalecaną przez Miecznikowa "lactobacillinę" w postaci małych białych pastylek.

Towarzyszyłem mu nieraz, gdy załatwiał swoje sprawy na mieście. Pewnego dnia szliśmy ulicami Kijowa w wiosennym słońcu. Weszliśmy do banku Azowsko-Dońskiego, gdzie ojciec zamierzał oddać weksle do dyskonta. Urzędnik w okienku podniósł głowę. Był to Fiodor Michajłowicz Kołosow.

- Jak tam w szkole? - zapytał
regularnie, zawsze tak samo serdecznie. Miała już dwoje dzieci, o Gawrile nie wyrażała się inaczej, jak "mój najmilejszy Gawriłuszka". Chyba ona jedna spośród wszystkich kobiet, które obracały się w orbicie naszego życia, była prawdziwie szczęśliwa.<br><br>Ojciec skarżył się na wszelkiego rodzaju dolegliwości, które przypisywał sklerozie, i stale zażywał zalecaną przez Miecznikowa "lactobacillinę" w postaci małych białych pastylek.<br><br>Towarzyszyłem mu nieraz, gdy załatwiał swoje sprawy na mieście. Pewnego dnia szliśmy ulicami Kijowa w wiosennym słońcu. Weszliśmy do banku Azowsko-Dońskiego, gdzie ojciec zamierzał oddać weksle do dyskonta. Urzędnik w okienku podniósł głowę. Był to Fiodor Michajłowicz Kołosow.<br><br>- Jak tam w szkole? - zapytał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego