kierownika Domu, na piśmie z pieczątką (Janka, syna <br>intendenta do niego na rowerze wysłali), kiedy Paweł uparł <br>się i głodówką zagroził, żeby go tylko w Kaleniu <br>nie trzymać, do innego zakładu oddać, do zawodówki, <br>byle nie...<br>- Dlaczego? - chciał wiedzieć Pażych. Patrzył <br>chłopakowi prosto w oczy, a tamten nie uciekł spojrzeniem. <br>Milczał.<br>- Dlaczego? - powtórzył stary cierpliwie.<br>- Bo tak.<br> - Musisz wybierać, synu - bez gniewu <br>powiedział. - Należy mi się.<br>- Za co? - zerwał się gwałtownie, zaczepnie. - Za <br>"złodzieja?" Nic nie wziąłem, nie ruszyłem. <br>Tylko tak... A że...<br>- Właśnie - pokiwał głową Joachim Pażych. - I nie <br>tylko.<br>- Nie wiedziałem - pokornie prawie wycofał się <br>chłopak.<br>- Przynieś wody, synu