Błyszczy. Po niej króle i książęta na czele pochodów barwy domostw płonących. Aż powiekami oczy swe przysłoni Hans, od blasków pancerzy, rycerzy, puklerzy, żołnierzy i ktowBogawierzy... jak chłopczyk zasromany, co kotarę niebieską odchylił, za którą matka rozkraczona pod ojcem prosto z Ostfrontu... I on, Hans, wtedy zasiany. Mojżesz w matczynym blond sitowiu. <br>Otworzył oczy. Świat zataczał się w drugą stronę, wzniesiony półkolem i opadający, jak tekturka pod piwo w palcach zamyślonego turysty. Teraz krajobraz pozował już cierpliwie, definitywnie linearny. Kalejdoskop został tam, nad chmurami, nad orłami... <br>Autobus o spełzniętych czerwieniach czekał na pasażerów. Walizki i torby podróżne malały