wszystko ucichło, a cisza, która teraz nastała, była groźniejsza od krzyku i ruchu. Noc zakrzepła w swej głębi, świat zdrętwiał i ostygł. Maniuś miał wrażenie, że tkwi w samym jądrze tej drętwoty.<br>Po chwili otworzył jednak oczy. Nieśmiało spojrzał na wznoszące się przed nim mury. Stały milczące, posępne i groźne. Na dole, nad jeziorem, słychać było głośne przekleństwa uciekających. Barak opustoszał. Z otwartych drzwi i okien zionęła pustka. Zawieszona na słupie żarówka kołysała się wolno, ożywiając przed zamkową bramą cienie. Maniuś czuł, że drży i szczęka zębami. Starał się opanować to drżenie, ale coraz większy ziąb przenikał jego ciało.<br>"Czyja żyję? - zapytał