za symbol pokolenia akowskiego?"<br>Pod koniec tego roku wracałam do Polski. Sama, Edward odjechał wcześniej z Marysią, ja musiałam ukończyć postsynchrony. Ludzie, których spotykałam na stacjach benzynowych, w przejściach granicznych, przydrożnych barach, widząc moją rejestrację i kierunek, w którym jadę, chcieli mnie za wszelką cenę skłonić, żebym nie jechała dalej. Na końcu, tuż przed granicą NRD, zobaczyłam na murze wielki napis, który mnie zdumiał najbardziej: Gustaw-Konrad stop! Widocznie zostawił go jakiś zdesperowany Polak, który dopiero w tym punkcie zawrócił. Zatrzymałam się na poboczu, zrobiłam siusiu, wsiadłam z powrotem do samochodu i przejechałam granicę. Przekreślając, jak krzyczała do mnie w Paryżu moja