50 m znajdowali się biwakujący taternicy. Ryszard rzucił im linę, a oni pojedynczo dowiązywali się do niej i wspomagani przez ratowników wyłaniali się z pionu. Zmęczeni, wyczerpani, przemarznięci, ale cali i zdrowi. Termos z gorącą herbatą, parę minut odpoczynku i powoli, z zastosowaniem pełnej asekuracji, wyprowadzono ich na szczyt Kazalnicy.<br>Na marginesie tej wyprawy chciałbym powiedzieć parę słów o samym wołaniu o pomoc. Bez wątpienia prośba o pomoc jest przyznaniem się do tego, że nie potrafię sam, o własnych siłach wybrnąć z sytuacji, w którą się wpakowałem. Zawezwanie GOPR jest dla każdego taternika sprawą w pewnym sensie drażliwą, może nawet wstydliwą. Tym