i teraz mają, ot co!<br><br>W roku 1987, czyli w epoce tak wrednej, że aż wstyd wspominać napisałem, że urzędy prokuratorskie popełniają mnóstwo nieuzasadnionych aresztowań. Do mojej redakcji zaraz wpłynął list rzecznika Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie informujący, że aresztowań jest tyle, ile trzeba, a mój szef nakazał mi opublikować samokrytykę. Na wszelki wypadek udałem się najpierw do prokuratora generalnego, Józefa Żyty, który wyjawił, że liczba niesłusznie aresztowanych w roku 1986 wyniosła... ponad 6 tysięcy! Z satysfakcją opublikowałem te dane, powołując się na źródło i tak upadł na jakiś czas mit o nieomylności okropnie prestiżowego zawodu.<br>Oczywiście wszyscy wiedzą, że co drugi prokurator (tak