Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
błyszczących od łoju i poskręcanych. Baba mięsista na rozlazłej twarzy, zimne oczy, grube wargi. Chropowatym głosem dudniła: - Żona się panu zgubiła. Cięgiem chodziła w kółko wedle kościoła i poczty, siedemnaście razy w te i z powrotem. Moje dzieciaki przyuważyły, takie zmyślne.
Róża zaskoczona, w otępieniu upodobniła się do mechanicznej lalki. Naciągnięta sprężyna doszła do kresu i mechanizm ustał. Jej zlepione włosy lśniły - od śnieżnej rosy? Własnego potu? Czegoś innego? Wydawało się, że na głowie ma płat pergaminowego papieru. Oczy zapadły się w głąb, były nieobecne, świadomie niczego nie rejestrowały. Podbródek drżał intensywnie, jak u odratowanej topielicy. Tak chciał ją przytulić, ogrzać
błyszczących od łoju i poskręcanych. Baba mięsista na rozlazłej twarzy, zimne oczy, grube wargi. Chropowatym głosem dudniła: - Żona się panu zgubiła. Cięgiem chodziła w kółko wedle kościoła i poczty, siedemnaście razy w te i z powrotem. Moje dzieciaki przyuważyły, takie zmyślne.<br>Róża zaskoczona, w otępieniu upodobniła się do mechanicznej lalki. Naciągnięta sprężyna doszła do kresu i mechanizm ustał. Jej zlepione włosy lśniły - od śnieżnej rosy? Własnego potu? Czegoś innego? Wydawało się, że na głowie ma płat pergaminowego papieru. Oczy zapadły się w głąb, były nieobecne, świadomie niczego nie rejestrowały. Podbródek drżał intensywnie, jak u odratowanej topielicy. Tak chciał ją przytulić, ogrzać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego