podniósł ubroczony miecz i popluł na ostrze. - Zanim zdechniesz, pokaż, co w tobie siedzi! Graj, muzyko!<br> - Naprawdę nie <orig>wiada</>, jak to się stało, że nie pozabijali się w tym pierwszym starciu - opowiadał sześć dni później Nycklar, syn trumniarza. - Bardzo chcieli się pozabijać, dało się to zmiarkować. Ona jego, on ją. Nalecieli na siebie, zwarli ledwo na mgnienie oka i poszedł walny szczęk od mieczów. Może po dwa, może po trzy ciosy wymienili. Nie było człeka, który zdołał to policzyć, wzrokiem alboli uchem. Tak szybko bili, panie złoty, że oko ludzkie ni ucho tego nie chwytało. A tańcowali i skakali kole siebie