Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
zmusiłem go do zluźnienia uścisku. Wtedy złapałem go za nadgarstki. Jeszcze silny ruch tułowiem i tym razem to ja przygniatałem go sobą. Poczułem znajomy przyjemny zapach perfum. Pachnący loczek włosów łaskotał mnie w nos.
- Zenobia - powiedziałem, puszczając jej dłonie. Po chwili staliśmy obok siebie, dysząc ze zmęczenia.
- Bandyta! - syczała Zenobia. - Napada pan nocą w lesie na samotne i bezbronne kobiety.
- To pani na mnie napadła - tłumaczyłem się, zaskoczony spotkaniem z dziewczyną.
- Musiałam się bronić. A to znaczy atakować. Widziałam, jak przyczaił się pan za drzewem. Wywabiłam pana na ścieżkę...
- Co pani tu robi? W nocy? Wzruszyła ramionami .
- Umawialiśmy się przecież, że
zmusiłem go do zluźnienia uścisku. Wtedy złapałem go za nadgarstki. Jeszcze silny ruch tułowiem i tym razem to ja przygniatałem go sobą. Poczułem znajomy przyjemny zapach perfum. Pachnący loczek włosów łaskotał mnie w nos.<br>- Zenobia - powiedziałem, puszczając jej dłonie. Po chwili staliśmy obok siebie, dysząc ze zmęczenia.<br>- Bandyta! - syczała Zenobia. - Napada pan nocą w lesie na samotne i bezbronne kobiety.<br>- To pani na mnie napadła - tłumaczyłem się, zaskoczony spotkaniem z dziewczyną.<br>- Musiałam się bronić. A to znaczy atakować. Widziałam, jak przyczaił się pan za drzewem. Wywabiłam pana na ścieżkę...<br>- Co pani tu robi? W nocy? Wzruszyła ramionami &lt;page nr=198&gt;.<br>- Umawialiśmy się przecież, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego