obsługiwanego właśnie klienta <q>- tobą ma się kto zająć. Ma cię kto umyć, przebrać i ostrzyc. A co ze mną będzie, kiedy nadejdzie mój czas? Jestem przecie jedynym łapiduchem w tym mieście. Ech, życie...</><br>Machał ręką pan Waldemar i powracał do przerwanej pracy, pamiętając oczywiście o obowiązkowym pociągnięciu łyka z butelki. Nie, nie był alkoholikiem, choć w oczach pracowników szpitala uchodził za takiego. Może na tę opinię wpływało fioletowe zabarwienie jego nosa, może lekko dygocące ręce, a może nieco ochrypły głos, w każdym razie obsługa szpitala na temat abstynencji pana Waldemara nie wypowiadała się ani słowem. Wiadomo, przy tego rodzaju zajęciu, znieczulenie jest konieczne