Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
handlowych, matka wypytywała o Jurczenkę, o Zenaidę Mojsiejewnę i chętnie wspominała wielkołuckie czasy.

Opowiadałem nieraz Wani Mandrowskiemu o Polinie, ale Wania nie podzielał mego zachwytu.

- Gdzie jej do Nataszy - mówił przymykając oko pokryte bielmem. - Ty się na tym nie znasz! Po pierwsze, Polina jest stara, a po drugie - to wariatka.

- Nieprawda! - wołałem urażony. - A twoja Natasza i tak nie wyjdzie za ciebie za mąż. Figa z makiem! Ona gwiżdże na ciebie, bo nie masz pieniędzy!

Któregoś dnia na wiosnę Polina zjawiła się u nas i zanim jeszcze zdążyła wejść do pokoju, zaczęła mówić szybko, jak gdyby kończyła urwane przed chwilą zdanie
handlowych, matka wypytywała o Jurczenkę, o Zenaidę Mojsiejewnę i chętnie wspominała wielkołuckie czasy.<br><br>Opowiadałem nieraz Wani Mandrowskiemu o Polinie, ale Wania nie podzielał mego zachwytu.<br><br>- Gdzie jej do Nataszy - mówił przymykając oko pokryte bielmem. - Ty się na tym nie znasz! Po pierwsze, Polina jest stara, a po drugie - to wariatka.<br><br>- Nieprawda! - wołałem urażony. - A twoja Natasza i tak nie wyjdzie za ciebie za mąż. Figa z makiem! Ona gwiżdże na ciebie, bo nie masz pieniędzy!<br><br>Któregoś dnia na wiosnę Polina zjawiła się u nas i zanim jeszcze zdążyła wejść do pokoju, zaczęła mówić szybko, jak gdyby kończyła urwane przed chwilą zdanie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego