drżał od tłumionej wściekłości.<br>Martinet obszedł samochód dookoła. Stanął tuż przed Galem, tak że dotykali się prawie.<br>Gale, posłuchaj - zrobił ruch ręką, jakby chciał ją położyć na ramieniu Galego, ale zawahał się. - Posłuchaj, ja cię nie szpicluję, bo i po co? Nie popełniłeś przecież żadnego przestępstwa. <br>Kto tu pana przysłał?<br>Nieważne. Muszę z tobą pomówić. Po to tu przyjechałem.<br>Posłuchaj teraz ty, mój ty aniele stróżu - powiedział Gale tym swoim roztrzęsionym głosem. - Wejdziesz do samochodu i pojedziesz! I nie będziesz tu więcej wracał!<br>Myślisz, że wyniosę się, od tak sobie, zwyczajnie, bo ty masz ochotę na trochę samotności. Nie po to