Olgomara, sam poczuł ciężar jego rąk.<br>Pulsujące ciepło przenikało palce Dorona. Gorącym dreszczem płynęło wzdłuż rąk, wypełniało brzuch i głowę, spełzało do nóg, mrowiło stopy.<br>Zamknęli oczy.<br>Dmuchnął wiatr, ogarnął ich, podnosząc piasek i źdźbła trawy. Gdzieś zakrzyczały ptaki, rozjazgotał się pies.<br>Doron widział.<br>Dwa nakładające się na siebie obrazy. Oba równie wyraźne, jednako ważne, rozdzielone przestrzenią czasu, a jednak mieszające się ze sobą w jakiś niepojęty sposób. Dwa nieba, dwie ziemie, dwa tłumy, dwa turniejowe place, dwie <orig>karoggi</>. To o nim. To do niego podchodzi wojownik trzymający owiniętą w cielęce skóry maczugę. I nie o nim - widział wszak młodego ciemnoskórego