ciało. Kropla wody oderwała się od krawędzi żelaznej studni. Polek słyszy jej lot chwiejny, jak spadanie liścia, słyszy obok siebie głuche cmoknięcie.<br>- To i dobrze - mówi półgłosem. - Chwała Bogu, że mnie tak wszystko boli. Głos jego swobodnie wspina się do góry, potem, cały oszklony brzmieniem metalu, zacicha gdzieś w ciemnościach. Ociężała senność wpełza na chłopca, przykrywając go miękką i grubą tkaniną.<br>- Ja wiedziałem, że tu nic nie ma - szepce Polek. - Ja wiedziałem. Gdzieś w górze zaszumiało przeciągle, jakby wielki las ogromnych jodeł pochylił się przed wiatrem.<br>- Teraz wszystko rozumiem. Pod niebem tych ciemności, tej nocy ostatniej gra młyn daleki, którego kamienie