zerwałem, tylko tak, bo rosły, a tu na sztywnych korytarzach i kamienistym podwórzu nic nie rośnie, ale teraz te kwiatki wydają mi się najlepszym sposobem na złagodzenie żenującego spotkania. Suzanne patrzy na mnie omdlewająco, że niby ona wybaczyła i ja wybaczyłem, że wszystko to razem śmieszne, nieprawdziwe i niebyłe nieporozumienie. Oj, Suzanne, Suzanne. Czemu ty, która wszystko tak rozumiesz i odczuwasz, nic nie rozumiesz tutaj, chwytasz się tych kwiatków jak tonący brzytwy i myślisz, że na takiej brzytwie da się daleko ujechać? Teraz właśnie powinnaś odczuwać, a właśnie teraz nie odczuwasz, bo tak ci jest wygodnie, bo wolisz ulec złudzie, aby